18 urodzinki Kamilki

 Moje urodzinki
Urodzenie się w sylwestra ma swoje plusy i minusy, możesz spokojnie patrzeć jak inni powoli starzeją się podczas gdy ty masz jeszcze cały rok zapasu, jednak minusem jest to, że urządzając imprezę urodzinową automatycznie staje się ona imprezą sylwestrową i cała odpowiedzialność za to jak rozpocznie się ten kolejny rok spada na ciebie. Także więc aby oszczędzić innym zawodu z powodu słabego sylwestra urządziłam swoje 18 urodziny w styczniu, tydzień po właściwej dacie.
Jeśli chodzi o gości to oczywiście nie mogło zabraknąć mojego ulubionego kwartetu czyli Karoliny, Olki, Dominiki i Wiktorii. Na moim szalonym przyjęciu w piwnicach miasta Zamość gościli także mój kuzyn. koleżanki i koledzy z klasy w tym jedna koleżanka do której większość z wówczas zebranych tam osób miała zastrzeżenia i pewnie na moim miejscu by jej nie zaprosili ale z uwagi że byłam na jej urodzinach postanowiłam zaliczyć ją w poczet gości.
Te wiekopomne urodziny miały miejsce jak już wspomniałam pod ziemią a konkretnie w piwnicy jednej z restauracji na rynku w Zamościu. Punkt 18 zaczęli zjawiać się zaproszeni, jako jedne z pierwszych pojawiły się Wiktoria i Dominika niosące zapakowane wielkie coś- myślałam że to obraz- i torby z prezentami. Oczywiście nie dały mi nawet podejść do moich prezentów aż nie zjawią się Ola i Karolina więc musiałam cierpliwie czekać. W końcu dotarła i Karolina oraz reszta gości z wyjątkiem oczywiście naszej paczkowej Telimeny – Ola. Spóźniła się z 1,5 godziny bo już chłeptaliśmy rosołek kiedy się zjawiła. Usadowiłam ją niedaleko mnie i reszty kwartetu. Teraz miał wjechać torcik i śpiewanko więc oczywiście tradycji stała się zadość. Teraz nareszcie mogłam zobaczyć czym raczyły mnie obdarować moje psiapsiółki. Otóż ta wielka zapakowana rzecz to był wielki plakat w ramce z moimi ulubionym Avengersami oczywiście podpisany przez każdego darczyńcę, oprócz tego wielki biały miś- którego ochrzciła już wcześniej Dominika czyli Bartuś- oraz koszulka z moim ulubionym zespołem Queen. Byłam wzruszona gdyż te prezenty świadczyły o tym jak dobrze znają mnie moje psiapsiółki.
received_390018974876060.jpeg
Dobra formalności za sobą rozpoczynamy chlanie. Dominika została przeze mnie wyznaczona na kierownika wodopoju, ponieważ ja nie miałam doświadczenia w pełnieniu tej funkcji. Z początku trzeba było jakoś się zachowywać ponieważ na wszystkimi czujnie spoczywało wszystkowidzące oko mego taty. Po jakimś czasie opuścili ten przybytek i chyba wszyscy poczuli się nieco luźniej. Dominika sprawdzała się idealnie w roli polewającego, polewała wszystkim często i od serca, co mogło być przyczyną późniejszego niedysponowanego stanu niektórych imprezowiczów (możliwe też że kieliszki, które były wyjątkowo pokaźnych rozmiarów miały w tym swój udział). Podczas gdy jedni raczyli się wódeczką i nieustannie wznosili toasty za moje zdrówko inni, w tym ja zaczęliśmy szaleć na parkiecie, a właściwie dywanie. Od razu z głośnika zaczęła lecieć konkretna rockowa muzyka i przebijający się ponad soczystymi riffami głos Axla z Gunsów. Ja i Ola tańczyłyśmy jak dzikusy z plemienia ludożerców szczególnie do piosenki, wówczas i chyba do tej pory upodobanej przez Olę, Rocket Queen. Oczywiście nie dało się powstrzymać Karoliny i wkrótce potem zamieniła się w zwierzę dywanu i zaprezentowała swoje najlepsze umiejętności taneczne i wokalne czyli piszczała przenikliwie i miotała się jak szatan. Później repertuar stał się nieco przystępniejszy dla reszty imprezowiczów i dało się słyszeć stare dobre przeboje typu Agnieszka, która to jest królową ewidentnie na każdej naszej imprezie, Baśka, Hej sokoły, wydaje mi się że Miała ryja jak kopara też było oraz Czerwone korale. Nie mogło też zabraknąć Belgijki do której o dziwo przyłączyli się chyba prawie wszyscy z imprezy i prawie nie gubiliśmy kroków. Następnie zostałam niemiłosiernie sprana podczas tradycyjnych 18 uderzeń w tyłek, co więcej mam wrażenie ,że niektórym sprawiało to przyjemność xddd. Karolina dostała rykoszetem w rękę kiedy dzielnie starała się zakryć moje biedne nerki ale trudno ofiary muszą być. W tym czasie Dominice udało się porządnie doprawić naszego kolegę wódką dolewaną do wina albo do soku już nie jestem pewna. Skutek tego był taki że rozmowa zeszła na pierdoły, a język naszego rozmówcy w pewnym momencie odmówił posłuszeństwa. Tematami naszych rozmów były metki w ubraniach, gorące zapewnienia o znajomości topografii i nazw wszystkich województw naszego kraju, kalkulacje czy wystarczy wódki do końca imprezy (ponieważ zapas mojego wybornego zimnego Stocka topniał w oczach) i dywagacje na temat przyszłości i tym podobnych. Niektórzy kryli się po kątach więc nie wiem o czym gadali ale chyba było to bardzo zajmujące. W pewnym momencie na stole pojawiła się pomarańczówka przyniesiona od znajomych znajomych. I w tym momencie w Dominice i Karolinie obudziły się prawdziwe mistrzynie drinków i wyborne alkoholowe mieszaczki. Postanowiły przyrządzić prawdziwy magiczny napój rodem z Asterixa i Obelixa. Niestety owy napój został wylany ze względu na niezdatność do spożycia.received_1271106179714912.jpeg
received_246016149626917.jpeg
Później postanowiliśmy jeszcze trochę popląsać przy słodkim wokalu Axla, wypić jeszcze co
nieco i tak oto nieubłaganie zbliżała się pora zamknięcia lokalu więc trzeba było się zbierać
bo i tak zaraz by nas wykopali. Wszyscy jak jeden mąż podnieśli się z miejsc i chwiejnym,
niezbyt żwawym krokiem pobłądzili w stronę tylnego wyjścia z restauracji. Nie była to łatwa
droga z placu boju ponieważ czekało ich jeszcze wyjście po stromych schodach. Kiedy
zbliżali się już do progu drzwi, kiedy już było czuć zapach świeżego powietrza, a żółć lamp
wbijała się do oczu Dominika postanowiła sprezentować mi jeszcze swoją treść pokarmową
na odchodne, no ale wybaczam ponieważ dzięki niej moi goście mieli cały czas pełne kielony.
Dobrze że wszyscy zostali wyprowadzeni na zewnątrz w trybie natychmiastowym ponieważ
kolega Łukasz już miał pójść w ślady Dominiki ale chyba nie chciał stracić swego wizerunku
najmężniejszego gościa w klasie ponieważ sprintem szybszym od samego Bolta wybiegł na
zewnątrz aby oszczędzić nam kolejnego prezentu. Po Wiktorię przyjechała mama lub tata nie
pamiętam kto, a ja z mym rodzicielem zaczęliśmy ogarniać i pakować rzeczy do samochodu.
Nagle dostałam telefon od Karoliny, że Dominika nagle poczuła nieodpartą chęć robienia orła
w śniegu i spędzenia reszty wieczoru na ławce. Zdecydowaliśmy się odwieźć dziewczyny ,
Dominikę do domu, a Karolinę na stancję. Po chwili ukazały się dziewczyny, okazało się że
nie zaszły jakoś daleko, zapakowaliśmy Karolinę i biedną odartą z szacunku do siebie
Dominikę do auta wśród prezentów. Po jakimś czasie poszukiwań bloku Dominiki, Karolina
odprowadziła ją na górę. Po chwili czekania zadzwoniła że jednak zostaje i nocuje tu więc
wróciliśmy do domu nieświadomi jakie przygody miała, w drodze do domu Ola. Otóż jak
później nam opowiedziała, wróciła do hotelu taksówką ( co za burżuj) co uważam, że w jej
ówczesnym stanie za nie lada wyczyn (magia Stocka). Jakież było jej zdziwienie kiedy
zastała hotel zamknięty na noc. Obeszła budynek dookoła i już miała zamiar się poddać kiedy
znalazła otwarte jakieś kuchenne wejście i szczęśliwie dotarła do pokoju. Reszta gości bez
większych ekscesów choć z lepiej bądź gorzej ukrywanymi skutkami działania magii Stocka
wróciła do domów. Tak z grubsza przebiegła moja 18- stka lepiej lub gorzej przez niektórych
zapamiętana.


Kamash

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Osiemnaste urodziny Oli

Sylwester 2019