Sylwester 2019
30-31
grudnia 2019 i 1 stycznia 2020
Alkohol,
fajerwerki, zalana łazienka…
Historia z
niedalekiej przeszłości, którą jedni zapomnieli, a inni chcieliby zapomnieć,
czyli opowieść o tym, jak nie wchodzić w nowy rok.

Mimo tego,
że planowałyśmy imprezę już od jakiegoś czasu, to problemów nie brakowało, może
nawet nie odbyłaby się ta impreza. Parę dni przed końcem grudnia zmarła
prababcia Karoliny, z którą ta była mocno związana. Każdy z nas chciał, żeby
impreza się odbyła, bo już mieliśmy wszystko zaplanowane, jednak wiedzieliśmy,
że nie możemy naciskać na Karolinę, by robiła coś na siłę, to musiała być jej
decyzja. Po rozmowach z rodzicami i przemyśleniach w końcu zapadł wyrok…
Impreza się odbędzie.
Gdy
wróciłyśmy z Karoliną do jej domu, rozpakowałyśmy zakupy oraz moją torbę pełną
ciasta francuskiego i pizzy, którą zjadłyśmy jeszcze tego wieczoru razem z
Żulianem. Na początku miałyśmy nic nie robić tego wieczoru, jednak w końcu
wzięłyśmy się za robienie „fiflaków” (nazwa wymyślona przez Dagmara J.), jest
to ciasto francuskie nadziewane na różne sposoby. Niby chwila roboty, ale kiedy
do zrobienia jest dziesięć rolek ciasta francuskiego, to chwila przemienia się
w kilka godzin siedzenia i lepienia. W międzyczasie zdążyła już wrócić mama
Karoliny, która pomagała w sprzątaniu świetlicy. Ja dość szybko uciekłam na
górę zmęczona, jednak Karolina postanowiła jeszcze zostać i poruszyć z mamą
poważny temat, a mianowicie poinformować ją o tatuażu (jak do tego doszło,
dowiecie się w innej historii). Szczerze spodziewałam się, że rodzicielka
koleżanki zareaguje gorzej, np. wydziedziczając ją, albo wypalając tatuaż
pogrzebaczem do pieca, krzycząc, że nie będzie kryminalistą. Skończyło się
jednak tylko na pytaniach, czy było bezpiecznie i sterylnie oraz przypomnieniu,
że zrobiła to na całe życie. Nuda.
Kiedy nie było już nic do robienia w kuchni, zaczęłyśmy się zabierać, za szykowanie się na imprezę. Dziewczyny zgodnie stwierdziły, że moja zwykła biała koszulka nie jest wcale imprezowa. Wtedy w czeluściach czarnej dziury między uszami Karoliny zrodził się jakże cudowny pomysł, by ją przerobić, tu przyciąć, tam związać i takim oto sposobem moja zwykła koszulka stała się koszulką podartą przez kota ( a tak serio była świetna, dziękuję XD). Malowanie przebieranie i chwilę później byliśmy już gotowe. Zebrałyśmy resztę potrzebnych rzeczy i ruszyłyśmy do podziemi zamku Krawczyków, które nawiasem, mówiąc, były śliczne, szczególnie łazienka. Szkoda, że tyle musiała wycierpieć…
Mniej
więcej w tym samym czasie, w którym doszłyśmy na budowę, zjawili się Mariola i
Łukasz jednak bez Kingi, która miała z nimi jechać. Co się stało? Znów spóźniła
się na busa i wsiadała do późniejszego i to na gapę, gdy kierowca nie patrzył.
Młode małżeństwo nie miało zamiaru na nią czekać ponad godziny, więc Kinga
dojechała do nas z Tomaszowa taksówką, wydając na nią wszystkie pieniądze na
składkę… No, ale to tylko dojazd, składkę można zapłacić później, ale to nie
koniec problemów z naszym gościem…
Koło
godziny 21 w końcu byliśmy w komplecie, dotarła Ola z wiktorią i Tomeczek, a
także Ola i jej banda. Wódka poszła w ruch, muzyka głośniej i wszyscy od razu
zaczęli się lepiej bawić, nie zapomnieliśmy też o urodzinowym sto lat dla
naszej przyjaciółki Kamili. Daniel jak zawsze upodobał sobie Miłosza jako
kompana do picia, ale ku zaskoczeniu wszystkich to Tomasz okazał się jego
ulubieńcem tej imprezy, co widać na załączonym obrazku. Zabawa trwała w
najlepsze, mieliśmy też przewidziane konkursy i procentowymi nagrodami jednak
przez pewien wypadek musieliśmy je przerwać w połowie.
Przygotowania
na sylwestrowy wieczór zaczęły się już dzień wcześniej, kiedy dojechałam do
Tomaszowa, skąd ruszyłyśmy z Karoliną na zakupy, ale zanim zakupy to jeszcze
warto wspomnieć o dramie ze składką. Na początku było powiedziane „Ludzie
robimy składkę” i każdy „okej”. Nie minęło parę dni i nagle „Składka jest
słaba, niech każdy coś przyniesie.” To nie jest głupi pomysł, ale na domówkę na
cztery osoby, a nie sylwestra na piętnaście osób. W takiej grupie ciężko
dopilnować, by wszyscy wydali mniej więcej po równo na produkty. Prostsza jest
składka, gdzie każdy wydaje tyle samo i wie na, co poszły pieniążki. Były
jednak dwie osoby, którym ten plan nie pasował do tego stopnia, że stwierdziły
(oczywiście parafrazując) „Będzie tak ,jak my chcemy, albo wcale”. Na szczęście
po kilku rozmowach doszliśmy do porozumienia i zostaliśmy przy składce, a kto
chciał, mógł coś donieść.
Wracając
do zakupów, robiłyśmy je dość szybko, na szczęście miałyśmy dokładną listę, bo
bez niej kupiłybyśmy pewnie samą wódkę i chrupki, zapominając o popicie. Nie
mogłyśmy sobie pozwolić na luksus chodzenia po sklepie powoli jak starsza pani
na pasach, mimo że były to jeszcze czasy, gdy nikt z nas nie znał słowa
„Kwarantanna”, a korona kojarzyła się tylko z piwem. Byłyśmy ograniczone czasem
z powodu zebrania w gminie, na którym musiał się pojawić tata Karoliny, a samej
rodzice nie chcieli jej puścić autem na oblodzone drogi, bojąc się,, że nie
dotrwamy do powitania nowego roku (lub bardziej prawdopodobna opcja martwili
się o auto).

Kolejnego
dnia tylko ja byłam w stanie, obudzić się i zebrać przed przyjazdem dziewczyn.
Karolina od zawsze jest na bakier ze wstawaniem prędzej niż południe. Nie, żeby
Kama i Wika przyjechały o świcie, było już przed dziesiątą, kiedy dotarły,
jednak jak się okazało bez Kingi, która miała z nimi jechać. Ola nazwała
Marcina kłopotliwym gościem, jednakże w tej historii nasz kolega okazuje się
idealnym kompanem w porównaniu do Kingi… Jak się okazało dziewczyna, chyba nie
zdążyła na bus, ale nie ma sytuacji bez wyjścia. Miała pojechać kolejnym po
południu do Tomaszowa, skąd mieli ją zgarnąć Mariola z Łukaszem. Żaden problem
prawda? Nie prawda, ale to za chwilę. A więc dziewczyny przyjechały i siedliśmy
w kuchni, gdzie mama Karoli od razu zaczęła stawiać na stole śniadanie (kochana
kobieta), a my czekałyśmy, aż Burek raczy do nas zejść. Kawa, kanapki i jazda
do roboty. Jedzenie samo by się nie zrobiło. Jak się okazało, udało nam się
nawet szybko to ogarnąć i zaczęłyśmy przewozić autem rzeczy na budowę, gdzie
miała odbyć się wieczorna impreza (taczka nie miała zimowej opony).
Kiedy nie było już nic do robienia w kuchni, zaczęłyśmy się zabierać, za szykowanie się na imprezę. Dziewczyny zgodnie stwierdziły, że moja zwykła biała koszulka nie jest wcale imprezowa. Wtedy w czeluściach czarnej dziury między uszami Karoliny zrodził się jakże cudowny pomysł, by ją przerobić, tu przyciąć, tam związać i takim oto sposobem moja zwykła koszulka stała się koszulką podartą przez kota ( a tak serio była świetna, dziękuję XD). Malowanie przebieranie i chwilę później byliśmy już gotowe. Zebrałyśmy resztę potrzebnych rzeczy i ruszyłyśmy do podziemi zamku Krawczyków, które nawiasem, mówiąc, były śliczne, szczególnie łazienka. Szkoda, że tyle musiała wycierpieć…

Talerze
rozstawione jedzenie przyniesione, drinki zrobione, ale gdzie jest Ola i jej
towarzysze broni? Wykonaliśmy chyba z pięć telefonów i jedyne czego się dowiedzieliśmy
to to, że Ola jest nieźle wkuriona dopiero za szóstym, może siódmy okazało się,
że musi jechać do Lublina po Daniela, który miał dojechać do Zamościa, ale
jakoś mu nie wyszło. Więc wyszło na to, że Kinga się spóźni, Ola i jej
towarzysze spóźnią się jeszcze bardziej, może być gorzej? Tak. Zadzwonił
Miłosz, mówiąc, że nie przyjedzie, bo po drodze zepsuła mu się skrzynia w
samochodzie. Ja się zdążyłam już popłakać i zmyć makijaż, kiedy zadzwonił
ponownie, że jednak przyjedzie, bo jakimś cudem jest w stanie, wbijać biegi. Ja
oczywiście przez te 40 minut siedziałam, jak na szpilkach, bojąc się, że coś
się stanie i zginie po drodze, na szczęście jednak dojechał cały, a chwilę
przed nim zjawiła się Kinga, w
międzyczasie dołączył Kuba z dziewczyną. Na Olę
musieliśmy poczekać jeszcze z dwie godziny, zanim nasza Telimena raczyła nas
uraczyć swą obecnością. Pić i jeść zaczęliśmy już bez nich, większość z nas
raczyła się drineczkami mojego lub Kamy autorstwa (jak potrzebujecie barmana na
imprezę to się polecam XD).
Jaki wypadek?
Dość śmieszny, a zarazem niebezpieczny… Daniel palił sobie fajkę a razem z nim
stała Kinga. Tomeczek chyba bardzo się stęsknił za danielem i ruszył do
„palarni”, otwierając z rozmachu drzwi i uderzając nimi Kingę w głowę. Była już
wtedy pod mocnym wpływem alkoholu, który rozrzedził jej krew na, tyle że
dziewczyna zalała się krwią jak nie jeden bokser po ostrej walce.
Drzwi: 1
Kinga: 0

Nowy rok
postanowiliśmy przywitać zimnymi ogniami i szampanem na schodach domu, na które
Daniel zaniósł Wiktorię, kiedy ta powiedziała, że nie ma siły iść na górę. Ze
szklankami w dłoniach i szampanami pod pachą z radością powitaliśmy Nowy Rok.
Hip, hip hura i wracamy, ale zanim tak zrobiliśmy, jeden szampan zdążył nam przymarznąć,
a Karolina przypaliła Daniela zimnym ogniem. Wszyscy powoli wracali do
podziemi, tylko Olka z Danielem coś długo nie powracali. Okazało się, że spali
z tych schodów prosto w błoto. Czy się całowali, czy poniosła ich fantazja, to
zostanie tajemnicą. Alkohol lał się dalej, ale nie dla Łukasza, którego Mariola
wygoniła spać, bo był już kompletnie pijany, gdyby tak samo postąpiła nasza
koleżanka Kinga, oszczędziłoby to nam (mi) sporej traumy. Drogie dzieci
pamiętajcie, kiedy pijecie i macie już w głowie szum albo helikopter
przestańcie, to ostatni moment przed tragedią.


Goście
powoli zaczynali znikać, na chwilę nawet zniknęła Karolina, by odwieźć Wiktorię
i Olkę do domu. To właśnie wtedy rozpętało się piekło… Wszyscy szykowaliśmy się
do spania, ścieląc sobie łóżka, materace czy śpiwory. No może poza Kingą, która
nie chciała iść spać i latała pijana z góry na dół po schodach, zaczepiając
biednych gości swoimi „Kim ty jesteś?!” „Co tu robisz?!” i szukając nie wiadomo
kogo. Najpierw poszła się myć Kamila i niestety dla nas (głównie mnie) akurat
wtedy Kinga poczuła w sobie przypływ wewnętrznej energii, która pragnęła ją
opuścić. Łazienka była zajęta, więc Kinga nieskrępowanie wyrzuciła na stół to,
co leżało jej w żołądku. Kazaliśmy jej to sprzątać, ale kiedy zobaczyłam, jak
ręką rozmazuje swojej wymiociny na stole, nawrzeszczałam na nią i kazałam iść
spać „do pralni”, z której ulotnił się Paweł, stwierdzając, że woli spać na
schodach w „palarni”. Ja w tym czasie sprzątałam w rękawiczkach z apteczki
wymiociny ze stołu i podłogi, ktoś musiał, skoro musieliśmy tam spać…
Wróciła
Karolina, ale już wtedy resztki dobrego humoru i wściekła poszłam wziąć
prysznic, klnąc na Kingę jeszcze przez długi czas ( w sumie do teraz). Mniej
więcej w tym samym czasie nieświadomi niczego Daniel z Olą, zabawiali się na
górze tak dobrze, że gdy zeszli do nas na dół Olka dziwnym trafem we „śnie”
ściągnęła sobie rajstopy i stanik, którego później zapomniała nałożyć, a Daniel
Jakoś zgubił skarpetki i koszulę. Na szczęście jak się później okazało, nie
zdziałali za wiele, z czego Ola nie jest zadowolona do teraz. JA wściekła
szybko poszłam spać, by przypadkiem nie zabić samym spojrzeniem, ale z
opowieści wiem, że Daniel zasnął w śpiworze Karoliny, gdzie przez przypadek
wylał piwo (albo Karolina, nie pamiętam), Ola próbowała go namówić, by poszedł
z nią na górę . Gdzieś w nocy Kinga przyszła do nas i położyła się pod ścianą,
Karolina jak to ma w zwyczaju, zlitowała się i poratował ją śpiworem. Niestety
nie swoim tylko moim i Miłosza. Musiała go później wyprać z 3 razy, zanim
przestał śmierdzieć, a i tak wątpię, że kiedyś go użyjemy. W międzyczasie
okazało się, że Kinga zarzygała „pralnię”, a Paweł postanowił wyprać swoją
obsmarowaną wiadomością zwrotną od Kingi poduszkę pod prysznicem, zapychając
odpływ prysznica. Karolina powynosiła zarzygane kartony na dwór (dobrze, że
kartony i nie musiała tego szorować z betonu jak ja) i wytarła wodę w łazience,
kładąc się spać z nadzieją, że to koniec kłopotów. Zawsze, gdy ktoś z nas tak
myśli, okazuje się, że zawsze może być tylko gorzej…


I tak o to
zakończyło się nasze wejście w nowy rok. Nie było ono najlepsze, ale na pewno o
nim nie zapomnimy na długo.
Trzymajcie
się
Mieszko
Jestem w szoku że tak dokładnie pamiętasz co robili moi rodzice.
OdpowiedzUsuńOd siebie dodam że Wikotrii Łakomej nie było, a Daniel później twierdził że był pewny że tam z boku też są schody i chciał nimi zejść, ale wylądował na błocie i przy okazji stłukł szklankę. Co do bluzy wciąż jej nie znalazłam XD
Nie pamiętałam tych rzeczy, ale dobrze wiedzieć xd
UsuńW tym miejscu chcę nadmienić, że jeżeli chodzi o schody, to myślałam tak samo jak Daniel
Usuń